Zdjęcie: Pexels.com zrobiona przez cottonbro studio
Największe zagrożenie społeczne stanowi brak wyobraźni? Bardziej lubimy tłumaczyć nasze błędy niż je poprawiać.
Najlepszą formą profilaktyki nowotworów jest profilaktyka pierwotna. Stwarza ona możliwości uniknięcia zachorowania poprzez eliminację okoliczności prowadzących do narażenia człowieka na substancje rakotwórcze, których najwięcej zawiera dym tytoniowy. Palacz wciągając w siebie całą zawartość spalonego papierosa wchłania je wszystkie. Dostają się one poprzez drogi oddechowe do płuc, a stamtąd do krwi. Część z nich osadza się w ustach i wraz ze śliną trafia do żołądka, a stamtąd także do krwi. Z krwi wydalane są z moczem. To tłumaczy jak wiele narządów ma kontakt z substancjami rakotwórczymi.
Związek palenia tytoniu z zachorowaniem na raka płuca jest udowodniony od ponad pół wieku, co ciekawe na populacji angielskich lekarzy. Jednak nie wszyscy wiedzą, że dotyczy to także innych narządów, które stykają się z substancjami rakotwórczymi zawartymi w dymie tytoniowym. Palacze częściej zapadają na raka wargi dolnej, jamy ustnej, migdałka, krtani, gardła i przełyku a także raka żołądka, nerki i pęcherza moczowego a nawet na raka piersi i trzustki. Co ciekawe, winą za zachorowania obciążają oni najczęściej zatrucie środowiska np. smog, który powoduje jedynie niewielki odsetek zachorowań w porównaniu z paleniem.
W naszym społeczeństwie wytworzyła się paradoksalna sytuacja. Wszyscy są zgodni co do konieczności zdrowego stylu życia, jednak zupełnie nie zdajemy sobie sprawy ze skali szkodliwości palenia tak czynnego jak i biernego w stosunku do innych czynników szkodliwych w naszym środowisku, na które coraz częściej zwraca się uwagę. Uprawiamy, często wyłącznie ze snobizmu np. jogging, jemy margaryny bez cholesterolu /który nasz organizm może wytwarzać w dowolnej ilości/, łykamy mnóstwo witamin i mikroelementów /których zwykle nie brakuje w naszej diecie/, nawet wodę pijemy dodatkowo filtrowaną lub z „ekologicznych” źródeł, aby te wszystkie nasze wysiłki zniweczyć jednym papierosem często wypalonym w towarzystwie najbliższych nam osób.
Z obserwacji epidemiologicznych wynika, że przeciętny Polak niedostatecznie jasno zdaje sobie sprawę z zagrożenia jakie niesie wdychanie dymu tytoniowego. Nie potrafimy często, jako naród z zaufaniem przyjmować nawet naukowych komunikatów i wyciągać z nich praktycznych wniosków. Polak bardziej niż lekarzowi wierzy sąsiadce i odnosi się do swej przyszłości tak, jakby nie miał na nią wpływu uważając, że jakoś to będzie. Z kolei pacjenci, którzy już zachorowali na raka oczekują na wprowadzenie coraz to nowych, cudownych leków. Najlepiej takich, które potrafią wyleczyć bez żadnego wysiłku z ich strony. Zwłaszcza bez konieczności rezygnacji z nałogów i antyzdrowotnych przyzwyczajeń – po prostu połknąć kilka tabletek i po problemie. Rezygnacja z nałogu jest zbyt prosta i zbyt trudna do przeprowadzenia. Dlaczego zatem większość chorych na raka rzuca palenie w dniu, w którym poznali rozpoznanie? Często jest już za późno.
Prof. dr hab. n. med. Leszek Kołodziejski
Konsultant Wojewódzki w dziedzinie Chirurgii Onkologicznej